aaa4
Dołączył: 21 Gru 2017
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:36, 12 Sty 2018 Temat postu: tyd |
|
|
Pozornie nic sie nie zmienilo, lecz cisza, ukryta pod miarowym mruczeniem dalekich dzial, stawala sie coraz glebsza. Choc na dlugo przed przybyciem zolnierzy dziewczyna trzymala sie z dala od siostr, brakowalo jej ich glosow i gongu, rozbrzmiewajacego od strony kosciola. Deszcz wytlumial dzwieki. Nie zauwazyla, kiedy zaczela mowic szeptem, zupelnie jakby mogla uchronic przed nim swoje sekrety. Ranni zolnierze rowniez cichli z kazda chwila, ich oddechy stopniowo nikly i gubily sie w melodii spadajacych kropli. Przy klasztornym murze bardzo szybko przybylo swiezych grobow.
W nocy budzil ja stukot krosien. Odzywal sie gdzies na krawedzi snu, kojacy jak kolysanka, i zaraz cichl, gdy przypominala sobie, ze wszystkie splonely bezpowrotnie w podziemiach kosciola. Ale jej rece same ukladaly sie do pracy. Palce bezwiednie przesuwaly sie po przedmiotach, badaly ich powierzchnie, fakture, ksztalt, zupelnie jakby chcialy rozpoznac wzor ukryty w glebi drewna, metalu czy kamienia. Czule opuszki tkaczki nic nie wyczuwaly, choc przeciez w watek swiata wpleciono wlasnie nowa nic, przezroczysta jak woda.
Przyniosla z chatki Krzywego Fonsa swoje stare krosno. Ojciec przygotowal je dla niej, kiedy tylko skonczyla szesc lat, a matka przykrecila drewniana rame do stolu i pokazala, jak rozpinac na niej nici. Nie bylo ani piekne, ani duze - ot, zwyczajne dzieciece krosno, na ktorym powstala jej pierwsza tkanina, zloto-niebieski obrus, z duma zaniesiony do kosciola i polozony przed oltarzem - ale zabrala je ze soba, kiedy powolano ja do beginazu. Czasami po wieczornej modlitwie, zmeczona praca przy wielkim warsztacie, wyjmowala je z kufra. Powoli odwijala plotno, gladzila palcami gladkie drewno i wydawalo sie jej, ze w ciemnosci wyczuwa bijace od niego domowe wonie - swiezego chleba, jablek wedzonych w dymie. Przymykala oczy i wciagala w nozdrza zapach mydlin i lugu, ktorym matka co wieczor szorowala podloge. I miala wrazenie, ze za chwile poczuje na czole lekki dotyk i uslyszy cichy glos, karcacy ja, ze znow zasypia nad robota. Innym razem otaczala ja ostra mieszanina pokostu i dymu tytoniowego, ktorym przesiaklo ubranie ojca. Wtedy znow byla mala dziewczynka, biegajaca po podworku z wystrugana w drewnie glowa konia na patyku i piszczaca z radosci, kiedy ojciec podrzucal ja wysoko pod sufit.
Ale teraz nie potrafila juz tkac. Nie mogla sobie przypomniec zadnych wzorow. Im bardziej probowala, tym bardziej nici sie targaly, wiezly wsrod suplow i krzywych splotow. Wreszcie z placzem poszarpala robote, zawinela krosno w plotno i wsunela pod lozko matki Godelieve. Jej umiejetnosci znikly. Moze splonely wraz z cala reszta w podziemiach kosciola, a moze utracila je jeszcze wczesniej, wowczas gdy postanowila odejsc ze zgromadzenia. Ostatecznie w jej rodzinie przekazywano zaledwie czastke ogromnej wiedzy tkaczek, gromadzonej od wiekow w beginazu i pochodzacej od jego swietej patronki. Zadna z mniszek nie znala sekretu w calosci, to brzemie nalezalo wylacznie do przeoryszy. Lecz moze ich kunszt, jakkolwiek skapy i ograniczony, istnial jedynie tak dlugo, jak dlugo trwalo zgromadzenie.
W glebi duszy wiedziala, ze sie oszukuje. Swiat rozpadal sie powoli, kontury nikly w deszczu, rozmywaly sie wsrod wszechogarniajacej wilgoci. Umiejetnosc, ktora utracila, byla jedynie pierwsza ze strat, jakie nadciagaly powoli, lecz nieuchronnie jak przyplyw. Ziemia, wieki temu wydarta morzu, wyczuwala powrot dawnego pana i znow probowala przybrac niegdysiejszy ksztalt, a woda gorliwie zacierala slady niewoli. Miala wrazenie, ze budynki kurcza sie jej w oczach, topia sie jak kawaly soli. Drewno prochnialo z godziny na godzine. Kiedy otarla sie ramieniem o framuge, ta rozpadla sie i osypala pod jej dotykiem. Potrzaskane pociskami cegly wygladzaly sie na deszczu jak kamyki, przez lata polerowane na dnie strumieni. Woda w fosie podnosila sie i opadala w rytm odleglych plywow, wyczuwajac oddech nadchodzacego morza. Powierzchnie pol powlekla watla jeszcze i cienka warstewka wody. Kiedy stanela na progu lazaretu, miala wrazenie, ze ziemia kruszy sie pod jej stopami jak wiosenna kra na kanalach.
Verdronken Land van Sint Margriete przeczuwal rychly powrot zywiolu, ktoremu przed wiekami go wydarto.
Post został pochwalony 0 razy
|
|