aaa4 |
Wysłany: Pią 13:33, 12 Sty 2018 Temat postu: |
|
Deszcz padal, a wsparcie nadal sie nie pojawialo, choc Lloyd skrupulatnie wyslal kolejnego gonca z meldunkiem do sztabu batalionu. O poranku trzeciego dnia Snow przygladal sie przez wyrwy w murze za spichlerzem zachodniej lace, przez ktora wczesniej sie przedarli. Teraz przyszloby im to ze znacznie wiekszym trudem. W bruzdach i zaglebieniach terenu zaczynaly sie zbierac kaluze, a kocie sciezki - waskie drozki z jednego rzedu kamieni, ktore ukladano tutaj na polach - miejscami ginely pod woda.-Kiepsko - odezwal sie Gale. - Diably musialy wysadzic tamy.
-Diably albo nasi - przytaknal Snow i przez chwile zgodnie kleli na glupote dowodcow i zwiadu, ktory i tak ostatecznie nie potrafi okreslic celow.
Nad zachodnim krancem niecki przelecial aeroplan. Z tej odleglosci nie dalo sie zobaczyc zadnych oznaczen, wiec Gale na wszelki wypadek pogrozil mu piescia.
-Na co oni czekaja? - rzekl z irytacja. - Zapomnieli o nas, czy jak? |
|